26/3/2017
Była zima, lampa i okno. Można by z tego wysnuć bardzo poetyckie obrazy, ale... Zima była mokra, choć cudem jakimś tego wieczoru z ciemnego nieba leciały ogromne i ciężkie płaty śniegu. Lampa nie była łysa, ani nie śpiewała Stachury, a od okna wiało zimnem, bo nie do końca było szczelne. Ale to wystarczyło, żeby mnie nastroić do wierszy pisania. Zacząłem najgorzej, jak można było, ale nic nie poradzę.
Siedemnastolatek, który nie za bardzo umiał się zdecydować, czy zostać Turowiczem, Tuwimem, czy może jednak dzieckiem Phila Collinsa i Bruce'a Springsteena - usiadł przy nocnym, słabo oświeconym parapecie i zaczął pisać:
Jak widać na załączonym obrazku - to się udać nie mogło. Od tego nieszczęsnego, subtelnego jak górniczy pyrol erotyka, wbrew rozsądkowi i oczywistym przeciwskazaniom organicznym - pisałem.
Nie będę tu teraz rozpisywać się o pisaniu. Przez kilka lat powstawały wiersze, opowiadania, fraszki, a gdzieś na boku nawet skecze i próby dramaturgiczne. Na szczęście nie mogę napisać, że zginęły w wojennej pożodze, ale jednak z ulgą mogę przyznać, że większość z nich przepadła w drodze między mieszkaniami i miastami. Wstyd pozostał, a poza nim kilka dowodów na dewastację języka polskiego. Kiedyś jeszcze wrócę w tym cyklu do pisania o pisaniu. Tu - dla ludzi o silnych nerwach - kilka tych dowodów. Poza tymi przystawkami można zerknąć na Baraszki. Kiedyś, może wrócę do pisania, a za jakiś czas dorzucę na stronę trochę więcej przystawek. Dziś, kiedy znienacka mam kwadrans na wstawienie tego wpisu (bo porwała mnie w miarę uczciwa robota), taki mikro wybór. Przystawki VI Jesteś tak miodem i mlekiem płynąca. Słodkim miodem smarujesz chleba naszego powszedniego. W mleku skąpane baszty, w których sypiam. VII Dzikie stada origami wyfruwają ze stołu czarnookiej. Twoje zwinne dłonie przywołują rozbawionych młodzieńców. XVII Pod moim biurkiem mieszka mysz, której nie straszna noc, ani moja noga. Będę jej brakował. XXVII W pachnącej ściółce niewielki żuk nie zdaje sobie sprawy, że pan od przyrody wie o nim znacznie więcej. XXX Ephraim nałożył świeżą szatę, umył dokładnie stopy i wyszedł ucałować ziemię, którą dał mu Pan, by nią władał XXXVI Szata zdobi kobietę, a ja nie lubię zdobionych figur, lecz czyste drewno. XXXVII Świeca prawie się dopala; coraz mniej cię widzę, coraz bardziej cię czuję XLIII Powracając zza gór, na progu swego domu chciałbyś zobaczyć jeszcze niezdeptane ślady wychodzących stóp. XLVI Sypię ziarenka do pustej klatki. Nie mam odwagi zniewalać, za to mam oswojone miejsce. XLVII Pani po kąpieli czesze długie włosy, zachwycony czekam, stęskniony i bosy. LXXV Idziemy ku sobie jak linoskoczkowie: Dotyk po muśnięciu, rozmowa po słowie. LXXXVII Dajmy sobie zamiast złości Małe ziarenka radości. Trochę naiwne te przystawki. Ale kto powiedział, że trzeba być mędrcem całodobowo?
comments powered by Disqus
|
Blog 40/40Kryzys wieku średniego zacząłem mając siedem lat, żeby mieć już z głowy to zamieszanie. |