22/7/2017
Jest noc, 22 lipca, tuż po przegłosowaniu przez senatorów PiS ustawy o Sądzie Najwyższym. Można było tę i wcześniejsze ustawy dyskutować, opiniować i myśleć kategoriami państwa. Postąpiono skrajnie inaczej.
19/7/2017
Demokraci muszą przestać żywić się nadmiernym optymizmem i złudzeniami dialogu za wszelką cenę. To nie pierwszy raz, kiedy zostali doprowadzeni pod ścianę przez populistycznych wielbicieli strachu. Dziś jednak, inaczej niż w latach 2005-2007, stawka nie idzie „tylko” o ideowe akcenty państwa, ale o wywrócenie do góry nogami porządku, który mimo swoich wad oswoiliśmy tak, że wydawał nam się oczywisty. Na naszych oczach Polska staje się zaprzeczeniem samej siebie. Albo potwierdzeniem kłamstwa, jakim żyła.
15/7/2017
...a potem nachyliła się w tym szumie wokół stołu, ja prawie przepadłem przez oparcie krzesła. Podtrzymywała mnie dłonią, a ja zaparłem się nogą o jakiś regał. I tak rozmawialiśmy chwilę o poecie Antonim, świętej Zuli i drugim literacie Antonim, który był Kazikiem. Zupełnie niepoetycko rozmawialiśmy. Dopijała wodę i pachniała, a mnie regał wrzynał się w łydkę niemetaforycznie.
15/6/2017
Czytam kolejne artykuły, posty i komentarze, w których bogobojni katolicy znad Wisły szukają miliona sposobów na wywrócenie nakazu miłosierdzia do góry nogami. Kolejni znawcy i amatorzy tematu uaktywniają się zwłaszcza po tym, kiedy znani duchowni okazują się brać na poważnie to, co głoszą i wspierają pomoc dla uchodźców z Syrii i nie tylko. A jeśli już takim duchownym jest ktoś z otoczenia Jana Pawła II - trzeba reagować szybko. Nie za bardzo można uderzyć w takie osoby, ale za to można nasilić częstotliwość opinii antyimigranckich. W zależności od wrażliwości, albo wznosić okropne hasła, albo rozkładać ideę pomocy w białych rękawiczkach. Te pierwsze pozostawiam bez komentarza, bo byłby niecenzuralny. Gorsze są te drugie. Pisane i przekazywane przez współczesnych korektorów Ewangelii.
4/6/2017
Paradoksalnie, dziś w Polsce jest jedno środowisko, które nie odcięło peerelowskiej pępowiny. Co więcej, aby istnieć, musi ją chronić - w innym przypadku straciłoby ogromną część autoidentyfikacji. Bo jak w rzeczywistości bez komunistów, ubecji i agentów usprawiedliwić istnienie etatowych mścicieli? Oni muszą mieć łatwo rozpoznawalnego wroga. najlepiej takiego, którego nie do końca da się wskazać indywidualnie. Wróg musi być ideowy, zbiorowy i nieopisywalny wprost. W ten sposób można każdego - w razie potrzeby - w grono wrogów włączyć.
22/5/2017
Przez miasta powinno się przejeżdżać powoli. Tymczasem nawet tam, gdzie chciałoby się pozaglądać w różne zakamarki, wpada się czasami na moment, jak pociąg ekspresowy, który ma tylko kilka chwil na złapanie oddechu na stacji. O tym mieście powstały i wiersze i obrazy, a Jaromír Nohavica siedzi gdzieś na peronie i śpiewa "Těšínską", o dziwnym stuleciu. Bo i samo miejsce nie jest niedziwne.
13/5/2017
Zaczęliśmy tę rozmowę na początku tego roku na warszawskiej Ochocie, przy okazji jednego z o wiele zbyt rzadkich spotkań. Ona od lat pracuje z młodzieżą, działa w organizacji pozarządowej i czyta. On od czasu do czasu tworzy a to czasopismo, a to radio, a to działa lokalnie współpracując z NGOsami i samorządem. Żadne z nich nie wiązało się z czynną polityką, a patrzą na jej rzeczywistość przez pryzmat konkretnych spraw lokalnych społeczności oraz tradycji intelektualnych, w których się wychowali. Teraz rozmawiają o tym, czy i dlaczego polska lewica (i nie tylko) jest niemal zupełnie nieskuteczna w realnej polityce.
{ WIĘCEJ NIEBAWEM }
1/5/2017
#czarnyprotest, niezależnie od tego, jakie realne skutki może przynieść, pokazał po raz kolejny, do jakiej beznadziei doszliśmy nad Wisłą. Kilkadziesiąt milionów osób - ze swoimi historiami, wyborami, przecinającymi się drogami, zaułkami dobra i zła, polami neutralności, przekonaniami, wiarami i niewiarami, nadziejami i żałobami po nich, wiedzą i ignorancją, z kolorami uczuć i tęsknot, instynktów i idei - dały się wepchnąć na warsztat demiurgów absolutnego kontrastu. Ze wszystkich kolorów na tym pięknym (nawet jeśli nierzadko tragicznym) świecie, mają zostać tylko braku barw: czerń i biel. A rozumienie delikatności tematu ciąży i jej konsekwencji jest w środowiskach “prolife” tak samo obecne, jak czułość w obieraniu jajka młotem.
7/3/2017
Nie zgubiłem Pani na zakręcie. Na żadnym z kilku.
Pamiętam naszą pierwszą wódkę w Krakowie nad Wisłą, kiedy cudem wyrzuciło mnie z przyjaciółmi na brzeg. Mówiliśmy po chińsku i za ostatnie pieniądze rozdaliśmy przechodniom prawie cały wózek obwarzanków, kiedy tylko niebo zrzuciło z siebie kolor stali. Mówiła Pani o Hłasce tak, że nie musieliśmy mówić Hłaską, żeby dotknąć poezji. Machała Pani potem jakąś gałązką do pustych okien, które wypuściły z siebie Piotra przy Placu na Groblach.
26/12/2016
Ten rok kończy się dziś o północy. Potem Sylwester do pierwszego stycznia i nowy rok. Niech tak będzie. W tym już wystarczająco się wydarzyło. Dokładnie 24 godziny temu siadałem do tekstu o Ricku Parfittcie, zmarłemu w Wigilię gitarzyście Status Quo. Dwie godziny temu BBC wystukało mi na monitorze jakiegoś newsa o George’u Michaelu. Kliknąłem, gapiłem się w ekran i przeszło mi przez myśl, że muszę być potwornie niewyspany, skoro mam przewidzenia takich informacji. Zanim zdążyłem sprawdzić tę wiadomość, o śmierci Georga Michaela pisali już wszyscy, a internet zalany był głosem, który jako jeden z nielicznych nie ucichł, kiedy zrobiły to jego lata osiemdziesiąte.
25/12/2016
Wreszcie skończyła się wigilia. Nalałem sobie szklankę, siadłem do biurka, przesunąłem jakieś papiery, coś lekko stuknęlo o podłogę. Podniosłem kostkę do gitary, włączyłem komputer, zerknąłem na newsy BBC i usłyszałem, jak mój telecaster załkał. Gdzieś w Hiszpanii, po paru przygodach zdrowotnych, na niewidoczną stronę gryfu przeniósł się facet, który wybrał mi gitarę. Powiedział: “po cholerę ci kombinowane wiosło, ja gram pięćdziesiąt lat na sklepowym modelu i daję radę. Bierz tę za sześć stów i udawaj, że grasz”. No, coś takiego słyszałem. Niby po co miałby udawać, że do mnie mówi? To ten ze Status Quo: drugi przy mikrofonie i pierwszy na gitarze.
21/12/2016
Poniższy tekst nie jest polityczną czy społeczną analizą. To kilka obserwacji i wniosków, jakie pojawiają się w głowie kogoś, kto nadal pilnuje nieostrej linii, za którą jest aktywna polityka. A w nią angażować się nie chce. Nie mam złudzeń, co do zasięgu tych akapitów, ale wdzięczny będę za krytyczne współmyślenie.
19/12/2016
Stali za zamkniętymi drzwiami hotelu poselskiego i obserwowali przez szyby, co się dzieje, kiedy suweren przychodzi w odwiedziny.
7/11/2016
Był jakiś listopad. Chyba. Nie było nikogo w niebieskim prochowcu, zresztą nie wiem, może stanął na chwilę pod oknami małej galerii Miriam. E., niewiele starsza, ale już wtedy mądra bibliotekarka, zupełnie prywatnie zabrała mnie na wieczór z Cohenem, granym przez paru lokalnych bardzo bardów. Miałem czternaście lat, lekki trądzik i jeszcze nie wiedziałem, co robić z ciałem, które interesowało się dziewczętami na szkolnych dyskotekach wcześniej niż rozum. Być może tamten wieczór był moim prawdziwym bierzmowaniem do życia. Było kiczowato, mdło od świec i wzdychania studentek polonistyki, tanich perfum, swędziało od niedostrojonych gitar. Pięknie było.
9/10/2016
Z okien familoków widać pomalowane czerwoną farbą okna innych familoków, widać kopalniane szyby, czuć unoszący się wszędzie czarny pył, a po zaułkach górniczych osiedli niezdarnie kryje się bieda. Zza drzwi słychać twardą mowę zbyt niemiecką, żeby była polska, zbyt czeską, żeby była niemiecka. Brakuje wśród tego szorstkiego głosu ojców i mężów, którzy zapewne ruszają na stolicę z łańcuchami w rękach. W gmatwaninie tramwajowych aglomeracji, w rozpadlinach szkód górniczych, w całym tym ceglano-szaro-zielonym zgiełku ludzie jeśli żyją – to w tych familokach, kultura, jeśli jest – to filmy Kutza, jeśli muzyka – to blues, jeśli kot – to węgloczarny. Tak, w badaniach i rozmowach, nauczono się widzieć Górny Śląsk. I niby czemu tu się dziwić. Przecież to wszystko jest ...tyle, że inaczej.
4/10/2016
[wyjątkowo tekst lokalny]
Doprawdy, dawno nie czułem takiej satysfakcji jak dziś, kiedy w “Nowej Gazecie Praskiej” przeczytałem artykuł “Autopromocja za publiczne pieniądze”. Ważny i poważny tekst o działalności białołęckiej Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego. Byłem jej członkiem, ba! zasiadałem nawet prezydium i teraz, kiedy mogę zareagować już spoza - czym prędzej siadam do klawiatury, by dołożyć kilka wierszy.
8/9/2016
Pierwszy dzień września w normalnym świecie mógłby się kojarzyć z nadchodzącą jesienią, pożegnaniami kolonijnych miłości na całe życie, nowymi - nieco bardziej rozkwitłymi - miłościami z równoległej klasy, pomysłami na wagary i niewinne oszukiwanie rodziców, gdzie to się szlajało po lekcjach. Ale nie. To wszystko - pewnie profilaktycznie, żeby się w głowach nie poprzewracało - było przez cały rok szkolny zasypywane przez wychowanie do grzebania w cierpieniu. Lekarze mniej, grzebali w prosektoryjnych bebechach, niż my w narodowych i religijnych ranach. Pokolenie schyłku.
10/8/2016
Słowniczek gwarowy pod tekstem
Co o Górnym Śląsku może pisać ktoś, kto połowę życia, tę mniej więcej dorosłą, spędził nie tylko poza nim, ale na dodatek w miastach przez lata kojarzonych jako nieprzychylne hanysom? Co może powiedzieć wnuk starotyskich Ślonzoków z dziada pradziada i podczęstochowskich rolników pamiętających odrabianie roli na ziemi u jaśnie pana z dworku? Co może opowiedzieć o śląskich losach ktoś, kto urodził się w samym środku prób wykorzenienia tożsamości górnośląskiej? Tak naprawdę, co może powiedzieć o sobie, poza tym głucho brzmiącym zdaniem: wydaje mi się skąd jestem.
20/7/2016
Najgorszym snem konserwatysty jest teraźniejszość. Trzeba się z nią zmagać, trzeba uruchomić twórcze myślenie, odwagę i ryzyko pomyłki. To, co "teraz" jest koszmarne, bo nie da się ani okiełznać przeszłości, której umknęło, a do tego może popsuć plany przyszłości, bo jest zbyt żywe. Jest straszne, bo nie jest znane, oswojone, nie poddaje się sprawdzonym chwytom i lepieniom. Teraźniejszość wymaga zmagania się ze sobą i światem takim, jakim realnie jest. Żeby wiedzieć, jaki jest - trzeba zadawać pytania i szukać odpowiedzi. A kiedy ktoś pyta i szuka, ryzykuje, że znajdzie coś, co podważy to czy tamto. Koszmar teraźniejszości jest tak trudny, że łatwo poddać się temu, co podpowiada melancholia: ustąp, jesteś mniejszy od świata i bezpieczniej będzie ci tam, gdzie nie pytasz.
4/6/2016
Był rok 1989 i miałem dwanaście lat. W klasie byłem niebywale demokratycznie wybranym przewodniczącym komitetu „Solidarności”, który liczył chyba nawet ze trzech jeszcze kolegów. Nosiliśmy wykopane w szufladach rodziców plakietki z biało-czerwonym logo, albo wycinaliśmy je z wlepek. Po wlepki wyskakiwaliśmy ze szkoły na drugą stronę pl. Wolności, naprzeciw pomnika Powstań Śląskiego. Potem te kawałki klejącego papieru z nazwiskami opozycyjnych kandydatów rozlepialiśmy po słupach i (o zgrozo) samochodach.
25/2/2016
(tekst napisany w lutym 2016 roku po fali ataków wymierzonych w działania ekipy z hejtstop.pl)
Wróciłem na fejsbuka w czasie, w którym powinienem z niego uciec. Widzę, ilu moich znajomych dało się zwieść przemocy, niechęci i nienawiści. Ilu bardzo fajnych ludzi dało się porwać mrzonkom o nowym, wspaniałym świecie rządzonym przez silną rękę niecierpiącą różnorodności. Doskonale jestem w stanie zrozumieć zmęczenie, jakie pojawia się przy chęci zrozumienia nowych zjawisk i jakoś jestem w stanie pojąć potrzebę świętego spokoju. Ale nie jestem w stanie zaakceptować skali i intensywności nienawiści i pogardy, jaką współtworzą lub wspierają moi znajomi i nieznajomi. Nie mogę przemilczeć tego, że realny lub – najczęściej – rzekomy gwałt powoduje żądzę nie tylko odwetu, ale prewencyjnej przemocy. Nie umiem zgodzić się na agresję wobec osób, które przypominają o tym, że przemoc jest zła niezależnie od tego, kto ją stosuje. Przede wszystkim jednak nie mogę się pogodzić z biernością ludzi, którzy czują, jak mocno zanurzamy się w atmosferze agresji i nic z tym nie robią.
|
obserwacjeŚwiat się kręci,
a ja siedzę na płocie i staram się obserwować różne jego strony. Archiwa
|