4/10/2016
[wyjątkowo tekst lokalny]
Doprawdy, dawno nie czułem takiej satysfakcji jak dziś, kiedy w “Nowej Gazecie Praskiej” przeczytałem artykuł “Autopromocja za publiczne pieniądze”. Ważny i poważny tekst o działalności białołęckiej Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego. Byłem jej członkiem, ba! zasiadałem nawet prezydium i teraz, kiedy mogę zareagować już spoza - czym prędzej siadam do klawiatury, by dołożyć kilka wierszy.
Tekst w “NGP” odważnie stawia pytania już nie tylko o współpracę organizacji pozarządowych z samorządem, ale odkrywa - nieprawdaż - najgłębsze intencje ludzi działających w DKDS i przypomina o zasadach, jakie powinny im przyświecać. Sprawa postawiona mocno tak, jak mocno podpisano ten tekst: JT. Widać waga i powaga sprawy onieśmieliła Autora nieco. Rozumiem to doskonale - gdybym to ja miał opublikować taką perłę, nie podpisałbym się wcale. Ze skromności oczywiście, nie ze wstydu. No skąd.
Z narastającym napięciem połykałem kolejne akapity. Myślę, że podobnie, jak poseł Rokita, który tekst o aferze Rywina czytał z równym napięciem zimą, przy kiosku z gazetami. Scenerii mojej lektury nie przytoczę, ale odpowiadała powadze kolejnych wierszy. Najlepszą promocją organizacji pozarządowych powinna być ich działalność na rzecz społeczeństwa, pisze autor w pierwszym zdaniu. I jak tu nie przyznać mu racji. Dodałbym jeszcze od siebie, żeby pomagać po kryjomu i w ciemnościach. W ogóle należałoby zakazać mówienie o tym, że ktoś konkretny coś wymiernie dobrego robi. Firmy reklamują produkty, politycy mniejsze i większe prawdy czy tam kłamstwa. A ci, którzy nie muszą, ale chcą i potrafią robić coś dla społeczności, w której żyją - niech cichymi będą. Zupełnie się z tym zgadzam! Przecież beneficjenci działań fundacji i stowarzyszeń sami powinni się domyśleć, że ktoś gdzieś coś dla nich stara się zrobić. Przecież gdzie indziej organizacje nie pchają się na siłę do gazet. Słusznie robią! Dołączam do apelu: równajmy w dół, rezygnujmy z aspiracji i traktujmy trzeci sektor jak trzeciego do pary. Jeśli już musi być - niech przynajmniej siedzi cicho. Wstydźcie się, białołęccy pozarządowcy! Na facebooka i swoje strony, a nie do mediów! Choć sam pewnie byłbym o wiele ostrzejszy, niż Autor artykułu, który przynajmniej tu pozwala się pokazać organizacjom. Ja bym im dał tablicę za sklepem. Kto by chciał - doczyta. Chyba, że ktoś klucz zgubi, to się przestanie wieszać ulotki. Promować własną i innych działalność społeczną. A fe. Pomyśli ktoś może, że troszkę się tu naigrywam z tekstu. Broń Boże! Zaczytałem się przecież i w skrupulatnych wyliczeniach dotyczących finansowania promocji organizacji pozarządowych. Jasne, obiektywne i prawdziwe. Na liczenie przeliczalnych na kwoty korzyści, które płyną i mogłyby płynąć z działalności organizacji pozarządowych - miejsca zabrakło. No, osobiście to rozumiem. Żyjemy przecież w szybkim świecie i wystarczy chlapnąć jakimiś tysiącami. Jest konkret, jest problem, jest kolejny wiersz do poczytania. Dodać tylko, że fundacje i stowarzyszenia działają dla dobra publicznego i po kłopocie. Reklamy nie trzeba, informacji nie trzeba, docierać do odbiorców nie trzeba. Przecie dobro samo znajdzie drogę. Członkowie DKDS-u chyba bajek nie czytali i nie wiedzą o tym. A przecie każdy wie, że w bajkach dobro samo wygrywa. I proszę nie podważać potęgi twórczości bajkopisarzy! Ze szczególną satysfakcją przeczytałem uwagi odnoszące się do Bartłomieja Włodkowskiego, szefa tego niecnego grona. Nie ulega wątpliwości, że “wyraził życzenie”, a nie zaproponował coś wypracowanego przez różne środowiska. Otóż ja takich typów dobrze znam. Oni chodzą po świecie. Oni za wysoko głowę noszą. I oni sobie życzą, bo ot, tak sobie sami na spacerze wymyślili. Lektura o zachciankach wygłaszanych na Radzie Dzielnicy, dzielnicy w której od wielu lat się działa tak mnie oburzyła, że ledwo doczytałem resztę. A tam, na końcu, Autor przecież jasno i wyraźnie przyznaje, że kolega Włodkowski (a - jak rozumiem - i reszta) wiele dobrego robi. Też bym to dopisał, żeby nie było, że mam klapki na oczach. A tak pół zdania i czytelnicy już wiedzą, że tekst jest obiektywny. Proste. Na koniec, już jako - z przeproszeniem - filozofa, poruszyło mnie dotknięcie kwestii nieetycznych postępków Pana Włodkowskiego, a za nim całej reszty tych, którzy coś tu dobrego działają. Bądźmy konsekwentni: skoro sam tego nie robi, niech i innym w pięty pójdzie. Poruszyło mnie zatem zagadnienie postępków nieetycznych i przyklaskuję tezom artykułu. Tak! Nieprzejrzystość w sferze publicznej jest zła. Tak, knucie i nieuzasadnione działania przeciw innym są złe. Nie za bardzo, co prawda, potrafię znaleźć jedno i drugie w działaniach DKDS, ale co tam. A starałem się bardzo, sam przecież z Szanownym Panem Przewodniczącym nie zawsze się zgadzałem, więc aż ręce świerzbiały, żeby się przyczepić. Na nic. Nie umiem się tu powstrzymać przed wyrażeniem uznania, dla niezłomnych prób łączenia sprzeczności w artykule. Starania o miejsce, w którym można informować mieszkańców o działalności NGO - również ich finansowej stronie - oraz to, że cała rzecz dzieje się na forum publicznym, są jednocześnie powodem, by zarzucać nietransparentność. Próba połączenia tego w całość za pomocą insynuowania niejasnych związków z byłymi, obecnymi czy przyszłymi politykami powinna przejść do kanonu dziennikarstwa. Jeśli nadal ktoś sądzi, że naśmiewam się z tekstu i zgryźliwie przypominam, jakie zasady powinny przyświecać publikowaniu czegokolwiek w prasie - myli się bardzo. Zresztą, gdzież mnie, na jakimś pseudoblogu, wypadałoby tak niesprawiedliwe oceniać przenikliwie napisany tekst. A Wy, ludkowie ze stowarzyszeń i fundacji białołęckich - koniec z knuciem i autopromocją. Uzda, brony, orać i liczyć, że ktoś to zauważy sam. A to, że robicie to często po pracy, rezygnując z części wolnego czasu i ryzykując porażki, wypiszcie sobie na swoich stronach internetowych. Jestem pewien, że znajdzie się ktoś, kto napisze uczciwy tekst o tym, jak się nad sobą użalacie. *** PS. Artykuł zawierał lokowanie artykułu o niskiej przydatności do spożycia.
comments powered by Disqus
|
obserwacjeŚwiat się kręci,
a ja siedzę na płocie i staram się obserwować różne jego strony. Archiwa
|